Poniedziałek 21 listopada, postanowiłem wraz z kolegą Zbyszkiem spędzić na króciutkiej zasiadce, na wodzie PZW. Wahaliśmy się czy warto ten czas spędzić na wodzie PZW czy może raczej na komercyjnej. Większość naszych kolegów, również, karpiarzy odradzała nam tę wyprawę, ale im bardziej nam odradzano, tym bardziej byliśmy przekonani do naszego pomysłu :). Zgodnie z zasadą, kto nie próbuje ten nie pije szampana wybralismuy PZW 🙂 Naszą strategią było zastosowanie pva z drobnym pelletem, jednak co oczywiste o tej porze roku, skupiliśmy się głównie na zastawie końcowym.
Oczywiście nie obyło się bez żywej wymiany zdań, co do użycia kulki. Owocowa czy może śmierdziel? Zbyszek postanowił na jeden zestaw założyć Cortesa czyli ananasa z brzoskwinią, a na drugi różę. I to właśnie Cortes, okazał się tym razem strzałem w dziesiątkę. Po kolacji i piwku położyliśmy się spać. Około pierwszej w nocy Zbyszka obudziło pierwsze piknięcie, i jak można się spodziewać po tej porze roku, nie czekaliśmy na odjazd, tylko Zbyszek wybiegł czym prędzej z namiotu, i już po drugim piknięciu, było zacięcie 🙂 Zaraz potem, ukazał się naszym oczom karpik. Ucieszyliśmy się bardzo, gdyż o tej porze roku rybki kapryśnie współpracują z nami wędkarzami, tym bardziej na przekłusowanej wodzie PZW.

Karp po sesji zdjęciowej powędrował do wody, Zbyszek założył nowy zestaw, i z uśmiechem na twarzach poszliśmy spać dalej. Noc była jak na tę porę roku niezwykle ciepła, więc rano obudziliśmy się wypoczęci i w dobrych humorach, ciesząc się z tej krótkiej, ale relaksującej, jesiennej przygody nad wodą;-)

– Piotr
Obserwuj nas