Takiego powrotu w najśmielszych snach sobie nie wyobrażałem, ale od początku.
Umówiłem się z Przyjacielem na wspólną szybką nockę nad wodą od kilku lat. Wodę wybraliśmy dziką, leśną i zapomnianą przez wielu. Pogoda nie napawała optymizmem bo wiosnę to raczej z jesienną aurą mamy. Jednak w myśl zasady, że nie ryby są najważniejsze w wędkarstwie, a czas nad wodą spędzony i to w doborowym towarzystwie, nie odpuściliśmy. Miejsce wytypowaliśmy biorąc pod uwagę głównie komfort biwakowania i otwartą wodę tak abyśmy mogli wysondować miejscówki i obserwować wodę w celu wyciągnięcia wniosków na sezon. Nasza zasiadka miała się zacząć w piątek otwierający weekend majowy, nie wytrzymałem i w czwartek pojechałem na około 2h z feederem usiąść nad wodą w miejscu naszej zasiadki i zacząłem „czytać” wodę. Udało mi się zauważyć kilka spławów ryb i piękne wyjście ładnego karpia. Przy okazji złowiłem kilka płoci na methode, a bawiąc się feederkiem badałem sobie twardość dna w promieniu 50m od naszego stanowiska. znalazłem w ten sposób miejscówkę gdzie było odrobinę bardziej twardo niż na pozostałym obszarze.
Spektakularnych wyników nie było, lecz mimo wszystko byłem zadowolony informacji które wyczytałem z wody. Wiedziałem już gdzie polecą 2 zestawy.
Przyszedł Piątek więc trochę z obawy o to, że ktoś nam może zająć miejscówkę wystartowałem razem z dziećmi około 12 a o 12:30 już byłem nad wodą. Krystian miał dojechać zaraz po pracy. Mój plan na początek był prosty, jeden zestaw leci w wytypowanie miejsce, drugi kij czeka na przyjazd kompana, a w jego zastępstwie do wody ląduje feeder tak aby moje małe pociechy mogły pobawić się z płociami. Plan był dobry … ale niestety mało skuteczny bo żadna płoć nie chciała współpracować. Nie napawało to optymizmem. Dla dzieci znalazłem inne zajęcie i bawiłem się razem z nimi. Po pierwszych 30 min zabawy dostali kolorowanki i miałem chwilę dla siebie, aby przygotować ze spokojem drugi zestaw karpiowy. Wybrałem komponenty, zacząłem je składać w jedną całość i zabrałem się za wiązanie przyponu. Dzieci przyszły zobaczyć jak mi idzie i w tym momencie słyszę pojedynczy PIK. Trochę z niedowierzaniem spojrzałem na sygnalizator i podwieszony hanger i znów PIK PIK PIK idzie do góry nagle raptownie opadł chwyciłem za kij i myślę leszcze weszły, podnoszę go i już wiem, że to nie jest leszcz. Silny opór i mocne murowanie do dna upewniają mnie w tym, że po drugiej stronie jest karp. Szybko poprosiłem Zosię o podanie podbieraka położyła go tuż koło mnie. Walczyłem z nim około 5 min udało mi się go podciągnąć z dość dużym trudem do podwodnej burty w którą najprawdopodobniej uderzył pyskiem i dzięki temu uwolnił się z haka. Z jednej strony szok i niedowierzanie, że tak szybko się coś podziało, a z drugiej zdenerwowanie, że spadł. No cóż nie zawsze się wygrywa. Szybka zmiana kulki na świeżą Montezumę pop up od Invadera (Ananas) znów zawieszam niewielki woreczek PVA z mixem peletów i rozdrobnionych kulek zalanych Draculą (orzech tygrysi/czosnek) i znów zestaw ląduje w wodzie. Trochę za bardzo w lewo poszybował , ale nie zmieniam jego położenia. Zwinąłem feederka, dokończyłem drugi zestaw karpiowy tylko tym razem na włosie zawisła Attyla tonąca (truskawka/Ryba ) czyli klasyka w śród klasyków karpiowych oczywiście również z malutką PV’ką. Zestaw położony, stanowisko trochę ogarnięte wracam do zabawy z dziećmi. Mija może kolejne 30 min znów branie, dobiegam podnoszę kij i czuję że znów karp siedzi na haku. Miałem ze sobą tylko dość krótki podbierak (kolega zabierał karpiowy) bo nie myślałem, że coś się wydarzy i to tak szybko. Żeby podebrać rybę już wiem że bez wejścia do wody się nie obejdzie, a założyć woderów z rybą na kiju też nie dam rady. Szybko zdjąłem buty, skarpety i spodnie , chwyciłem w jedną rękę podbierak i nie wiele myśląc wszedłem do wody. Wtedy jeszcze myślałem że potrwa to max 3 kolejne min (wszedłem do wody po 3 min holu) . Ryba szybko zweryfikowała moje plany, choć może szybko to nie najlepsze określenie w tej sytuacji. Walka trwała 25min ( woda około 9-10 stopni) ale w adrenalinie nie było aż tak czuć tego chłodu. Rybka ładnie weszła do podbieraka i już wiem, że właśnie podebrałem swojego życiowego karpia. Wyskoczyłem z nim na brzeg, dzieci przyniosły worek karpiowy, sprawnie odhaczyłem rybę, przełożyłem do worka i włożyłem do wody. Niech odpocznie pomyślałem i poczeka na zdjęcia. Ja natomiast szybko pobiegłem do torby z ubraniami, wyjąłem ręcznik wytarłem się do sucha ubrałem ciepłe skarpety, spodnie i wskoczyłem w wodery aby się ugrzać. około 16:40 przyjechał Krystian, przygotowaliśmy matę położyliśmy w niej karpia szybka sesja zdjęciowa i do wody
Waga ryby przyjęta jako PB to 12,400
No cóż, wyjazd zaczął się niesamowicie. Rozbijamy obóz, małe pociechy oddałem pod opiekę Michalinie która zabrała je już do domu i zabieramy się za wywożenie zestawów.
Szybkie ułożenie na stanowisku i można w spokoju i ciszy usiąść i delektować się czasem nad wodą. W między czasie mieliśmy odwiedziny kolegi Pawła (którego pozdrawiam) następnie mojego wujka (również pozdrawiam) i to właśnie On doczekał się zobaczenia brania na żywo na macie ląduję drugi karp trochę mniejszy od pierwszego ale też piękny. Rybka do worka i czeka na poranną sesję.
Zestawy wywiezione, adrenalina dostarczona, już wszystkim na stanowisku jest ciepło pomimo godziny około 23. Nasz Gość opuścił nasze stanowisko około 1 w nocy. My zebraliśmy wszystko do namiotu, kontrolne sprawdzenie sygnalizatorów wszystko działa można się kłaść. Zdążyłem zapiąć śpiwór i słyszymy PIK ……PIK PIK …… PIK PIK PIK …… PIIIIIIIIIIIIIIIIIII rozpędza się niesamowita rolka znów na zestawie Kolegi. Wybiega, ja zaraz za nim już w locie zakładając wodery i chwytając podbierak. Teraz już słychać po pracy kołowrotka, że jest to ładniejsza rybka niż poprzednia. Perfekcyjny hol, sprawne podebranie i rybka w podbieraku. Ładny grubasek, szybko zważony, do worka i czeka na poranną sesję.
Do rana mieliśmy jeszcze kilka pików i pociągnięc niestety bez efektów . Rano szybka sesja z rybkami i wypuszczamy. Niech pływają dalej, mam ogromną nadzieję, że przyjdzie mi się z nimi jeszcze spotkać, a My się pakujemy i do domu. Pogratulowaliśmy sobie na wzajem, oboje nie spodziewaliśmy się takiego obrotu spraw i pojechaliśmy do domów
Morał z tego taki, że zawsze trzeba próbować i starać się być nad wodą niezależnie od pogody, ciśnienia, pełni czy „kalendarza brań”
Mam nadzieję, że ten sezon będzie cały taki jak się zaczyna
Połamania wszystkim !!!!
Wędkarska 5
P.S.
Na zestawach wisiały tylko i wyłącznie kombinacje tych dwóch w/w kulek
– Maciej (Brodacz z wędką)