Zasiadka sierpień 2016 – łowisko Gosławice

Udostępnij
Facebooktwitterpinterestlinkedin

 

 

IMG_20160818_194909

 

 

Spotkanie Bydgoskiego Klubu Karpiowego zawsze jest wydarzeniem towarzyskim skupiającym karpiarzy z okolic Bydgoszczy i nie tylko. Ja zostałem na to spotkanie zaproszony przez kolegę Artura i nie wahałem się ani chwili czy przyjąć tę propozycję.

Łowienie rozpoczynało się w czwartek losowaniem stanowisk wg systemu: pierwsza losowana jest kolejność losowania 🙂 Artur znając swoje szczęście na tym łowisku do stanowisk nr 20 i nr 11 chciał przełamać „klątwę” podchodząc do tego na luzie. Jakież było jego zdziwienie, gdy otworzył pojemnik, a w nim zobaczył numer 20, oznaczający, że będzie losował jako ostatni. A potem niemożliwe stało się możliwe i w udziale przypadło nam stanowisku nr 11 🙂 Jak tu nie wierzyć w przeznaczenie. Po dotarciu na miejsce, od razu stwierdziliśmy, że nie będzie źle. Po jednej stronie rozbijał się Krzysiek z teamu Kajman, a z drugiej Tomek „Czołgu” z grupy 40 +, co od samego początku oznaczało dobre towarzystwo i zabawę.

 

cof cof

 

Po rozbiciu obozowiska na kładce, rozpoczęliśmy wycieczki po wodzie ze sztycą i echosondą. Wytypowane miejscówki, leżące na skraju roślinności optymistycznie wróżyły na najbliższe dni. Przygotowaliśmy skrupulatnie zestawy, zanęty, przypony końcowe, i w myśl zasady: „kto nie pije, ten nie łowi”, wypłynęliśmy z pierwszymi zestawami na wybrane wcześniej miejscówki.

Niestety pierwsza nocka nie przyniosła nam żadnej ryby. Ba – nawet pika. Za to kładkę obok – Krzysiek Kajman, mógł zrobić sobie fotki z ładną 13-stką.

 

14064221_1483948754968109_6701799750734247611_n

 

Podczas pierwszej nocy padło na całej wodzie tylko 7 ryb, co nie napawało optymizmem, jeśli chodzi o ten akwen.

Postanowiliśmy więc zmienić miejsca położenia zestawów, na twarde place na otwartej wodzie, zostawiając tylko chod riga w zielsku z Sobieskim na pokładzie.

Cały dzień minął nam na kontemplacji przyrody podczas gdy słońce przygrzewało niemiłosiernie wysysając płyny ustrojowe, które musieliśmy na bieżąco uzupełniać J. Na szczęście nasze stanowisko było ulokowane w cieniu, co miało swoje plusy, ale też minusy. Nie było os, za to całą dobę opędzaliśmy się od bzyczących natrętnie komarów.

Nie mieliśmy już siły i zapału po „pracowitym towarzysko” dniu do przewożenia zestawów więc tylko, wypłynęliśmy donęcić nasze miejscówki.

W międzyczasie kontynuowaliśmy wizyty towarzyskie oraz przyjmowanie delegacji z pobliskich kładek. Wieczorem Artur biegał pomiędzy sąsiednimi pomostami, pomagając podbierać np. Tomkowi jego PB, oraz pięknego pełnołuskiego.

 

dav

 

Wracając nad ranem do namiotu Artur, otrzymał od swojej centralki krótkie powiadomienie „pik”. Ja się tym nie przejąłem, ale kolega zobaczył, że hanger się obniżył, zaciął i coś uwiesiło się jednak na haku. Nie wypadało nie płynąć. Popłynęliśmy więc w nocy na wiosłach po rybę, która niestety spięła się w zielsku.

Rano wstałem w nienajlepszym humorze, bo już drugą nockę nie miałem brania i byłem po prostu wyspany. Postanowiłem, że nie chce mi się siedzieć aż do niedzieli, szczególnie że miałem rocznicę ślubu i nie chciałem spędzać jej na kładce bez żony. Zabrałem się więc za produkcję śniadania. Akurat kiedy białko w jajecznicy, zaczęło się ścinać na patelni, moja lewa wędka wydała przepiękny dźwięk, na który czekałem dwa dni. Zostawiłem gary i podbiegłem do tripoda – zacięcie i czuję, że coś jest na drugim końcu zestawu.

Szybko wpakowaliśmy się do łodzi i popłynęliśmy po rybę. Przy burcie walczyła trochę, lecz stabilny i miarowy hol, na krótkiej, 3 metrowej wędce okazał się skuteczny. Oszacowaliśmy wspólnie rybę na jakieś 14 +. Zadowoleni popłynęliśmy do brzegu, na którym czekali już koledzy. Pierwsze spojrzenie na rybę przez Kornela i stwierdzenie: dwudziestka!

– Eee tam – mówię. Ale już podnosząc podbierak, poczułem wagę zdecydowanie większą niż 15 kg.

Ważenie wstępne wskazało ponad 22 kg, co niestety musieliśmy dokładnie zweryfikować, gdyż waga była bliska mojego PB!. Po ponownym ważeniu już w odpowiednim do tego przystosowanym i wytarowanym worku licznik zatrzymał się na skali 21,20 kg. Tylko i aż 30 dkg zabrakło do mojego PB, ale nic pływać też trzeba, pomyślałem i wskoczyłem do wody na parę ujęć w upalny poranek. Ryba skusiła się na nowo testowany smak tonącej kulki 20 mm podpitej popupem Carycy.

 

DSC_0037 DSC_0023

 

Zrozumiałe, że w tej sytuacji mój odwrót do Poznania został odwołany, i postanowiłem wracać zgodnie z pierwotnym planem, w niedzielę przedpołudniem.

Później dojechała do Artura jego żona, która była świadkiem tym razem konkretnego brania na chod riga z umieszczonym Sobieskim na końcu. Wypłynięcie po rybę w środku dnia, trochę zwyczajowego obierania zielska i ładny okaz ląduje w podbieraku. Szacuję wagę na 20 +, bo karp wygląda na większego od tego mojego.

Jednak ważenie pokazało, że ma mniejszy brzuch i waga zatrzymała się na 18,80 kg. Niecały kilogram zabrakło Arturowi do pobicia jego PB. Nie przeszkodziło nam to wrzucić go do wody wraz z karpiem, gdzie z uśmiechem przytulił swoją zdobycz 🙂

 

dav dav

 

Po tym braniu nastąpiła cisza, ale na łowisku zaczęły padać coraz większe ryby, i to w sporych ilościach. My nie doczekaliśmy się w nocy ani jednego brania.

Pakując się z rana do domu znowu usłyszałem wyjazd na wędce więc szybkie zacięcie i ryba siedzi. Tym razem branie nastąpiło na Kaligulę z Montezumą. Popłynęliśmy po rybę i tak samo lekko pompując chcieliśmy ją podebrać. Niestety wędka 3,90 metrów nie pozwoliła nam na „obranie” ryby z zielska i wielka łacha moczarki dociążała przez cały czas zestaw. Kilka odjazdów karpia spod łódki wystarczyło aby odzyskał wolność. My niestety tym razem na tarczy, wracaliśmy do kładki z pustym podbierakiem, ale z humorem jeszcze z dnia poprzedniego więc nie było tak źle.

Nauka wyniesiona z tej zasiadki jest banalna, ale niepodważalna – cierpliwość popłaca. Prawidłowe czytanie wody i przewiezienie zestawów po pierwszym dniu, dało w końcu oczekiwany efekt. Poza tym nowy smak przynęty potwierdził swoją skuteczność (zresztą nie tylko na tym łowisku), co rokuje pozytywnie przed przyszłym sezonem.

 

Do zobaczenia nad wodą….

 

 

– Paweł

 

 

 

Obserwuj nas
Facebookpinterestinstagram